Kulik wielki jest największym krajowym gatunkiem z rodziny bekasowatych. Wyróżnia się bardzo długim, zagiętym w dół, dziobem o długości od 10 do 16 cm. Niestety jego liczebność w Polsce szybko spada. Aktualnie w kraju gniazduje już tylko około 150-250 par, z czego 30-65 w Ostoi Biebrzańskiej.
Przypuszcza się, że większość gniazdujących ptaków, to osobniki stare - maksymalnie mogą żyć nawet 30 lat. Wynika to z tego, że bardzo niewiele młodych ptaków zasila populacje, gdyż większość lęgów kończy się niepowodzeniem. Zanim małe kuliki zaczną latać, czyha na nie wiele niebezpieczeńst. Lisy, wrony, kruki i inne drapieżniki plądrują gniazda z jajami. Również młode, przez pierwsze tygodnie życia, zanim zaczną latać, są narażone na drapieżnictwo. Oprócz drapieżników, kulikom zagrażają także niektóre rodzaje praktyk rolniczych, np. jeżeli łąki, na których przebywają młode kuliki koszone są zbyt wcześnie, to istnieje ryzyko, że młode zostaną zabite przez maszyny rolnicze. Natomiast wałowanie łąk w kwietniu może spowodować rozjechanie gniazda z jajami. Do tego dochodzą kwestie związane z osuszaniem podmokłych łąk, które są głównym siedliskiem kulika wielkiego, a także chemia stosowana w rolnictwie. Wszystkie te czynniki powodują, że tylko znikoma część młodych kulików dożywa do uzyskania lotności. Przez co brakuje ptaków, które mogłyby zastąpić starsze pokolenie kulików.
W 2017 roku Towarzystwo Przyrodnicze „Bocian” rozpoczęło czteroletni projekt ochrony kulika wielkiego pod tytułem „Realizacja Krajowego Planu Ochrony Kulika Wielkiego – etap I” (http://ochronakulika.pl/ ). Realizowany jest on w 9 najważniejszych ostojach kulika w kraju, w tym w dolinie Biebrzy. Głównym celem projektu jest zwiększenie sukcesu lęgowego. Wiosną, ornitolodzy z Towarzystwa Przyrodniczego „Dubelt”, które współpracuje z „Bocianem” przy ochronie kulika, wyszukują gniazda tego gatunku, w których znajdują się zwykle 4 jaja. Po znalezieniu gniazda, jaja są zabierane, a na ich miejsce podkładane są drewniane atrapy łudząco przypominające prawdziwe jaja. Po odejściu ornitologów, dorosłe kuliki powracają do gniazda i nie widzą żadnej różnicy, więc dalej wysiadują jaja, nie wiedząc, że siedzą na drewnianych atrapach. W tym czasie prawdziwe jaja są przewożone do inkubatora, gdzie przez dwadzieścia kilka dni w optymalnej temperaturze rozwija się w nich zarodek. W ten sposób unika się ryzyka, że jaja zostaną zjedzone np. przez lisy. Gdy młode kuliki zaczynają się kluć są odwożone z powrotem do gniazda i następuje ponowna zamiana. Drewniane atrapy są zabierane, a podkładane są klujące się jaja, z których lada chwila wychodzą małe kuliki, którymi opiekują się dorosłe ptaki. Tak wygląda optymalna ścieżka ochrony kulików. Niestety, wiele gniazd, w których są podłożone drewniane jaja, jest rabowane przez drapieżniki. Ornitolodzy, którzy kontrolowali gniazda przed przywiezieniem klujących się jaj, znajdowali pogryzione drewniane atrapy wiele metrów od gniazda. Z wielu gniazd, atrapy zniknęły bez śladu. W takiej sytuacji, gdy nie ma możliwości podłażenia jaj z powrotem do gniazda, bo dorosłe ptaki opuszczają zrabowane, puste gniazda, młode kuliki trafiają do hodowli wolierowej. Woliera zbudowana jest na łące, więc młode od razu uczą się swojego prawdziwego siedliska. Przebywa w niej kilkadziesiąt młodych ptaków, które przez pierwsze tygodnie są chronione siatką pod napięciem elektrycznym przed drapieżnikami. Gdy młode podrosną na tyle, że zaczynają latać, są wypuszczane na wolność.
Wczoraj w basenie środkowym została wypuszczona pierwsza grupa 18 młodych kulików odchowanych w wolierze. Krótką relację z akcji wypuszczania kulików można obejrzeć w „Obiektywie” TVP Białystok: http://bialystok.tvp.pl/33104375/pierwsze-kroki-na-wolnosci
Osowiec-Twierdza 8, 19-110 Goniądz
tel. +48 857380620, 857383000
fax +48 857383021
e-mail: sekretariat@biebrza.org.pl