Na temat zwalczania wścieklizny u lisów czy innych dzikich psowatych powiedziano już wiele. Chciałbym podzielić się kilkoma moimi wieloletnimi przemyśleniami o zwalczaniu tej choroby w Parku.
W Biebrzańskim PN każdego roku prowadzona jest inwentaryzacja i monitoring nor drapieżników takich jak: lis, jenot, borsuk i inne jeśli takie zostaną zlokalizowane. Monitoring zakłada co najmniej 2-krotną w ciągu roku kontrolę wszystkich nor, zimą oraz drugą wiosną-latem. Wszystkie informacje z kontroli są podawane do bazy danych w Dziale Monitoringu Przyrodniczego i Sozologicznego. W trakcie kontroli wypełnia się „Kartę kontroli terenowej nor”, w której zapisywane są informacje na temat m.in. miejsca położenia (współrzędne geograficzne), czy nora jest zajęta i przez jaki gatunek oraz czy są jakieś szczątki ofiar oraz tropy, które najkonkretniej identyfikują drapieżnika. W trakcie kilkuletnich kontroli stwierdzane są coraz to nowe nory, szczególnie lisa. To znaczy, że populacja lisa ma się dobrze. Sprzyja temu w dużym stopniu, a może najbardziej, coroczne podawanie szczepionek przeciw wściekliźnie. Są to kostki wielkości pudełka od zapałek lub nieco mniejsze, które zrzucane są z nisko lecących samolotów nad terytorium parku i innymi terenami przewidzianymi do tego zabiegu. Jak wiadomo BbPN powstał m.in. dla ochrony ptactwa wodno-błotnego oraz innych gatunków, dla których nasz park jest miejscem schronienia i ostoją. Duża liczba drapieżników ze świata czworonogów spowodowały, że populacja niektórych gatunków ptaków zaczęła się zmniejszać, a niektóre prawie zanikać. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, ale wysoki stan pogłowia lisa i jenota na pewno temu sprzyja.
Kiedy lisy nie były „szczepione” przeciw wściekliźnie, natura sama regulowała stan ich liczebności. Wyglądało to tak, że co kilka lat, zwykle co 5-10, choroby takie jak wścieklizna czy parch nasilały się do tego stopnia, że zostawało 10 do 20 % początkowej populacji lisa i jenota. Zanim stan tych drapieżników się zregenerował mijało kilka lat. W tym czasie spokojnie rozrastał się stan drobnej zwierzy, jak zające i kuropatwy, a na biebrzańskich oczeretach bagiennych ze spokojem zwiększały się populacja cietrzewia i innych gatunków ptactwa. Obecnie cietrzew jest w zaniku, a lisów i jenotów mimo odstrzału redukcyjnego jest dużo. To znaczy, że populacja drapieżników ma się dobrze i jeszcze jest leczona. Jeżeli mają rządzić w parkach narodowych prawa natury, to po co ta „medycyna”, która powoduje, że giną wartościowe gatunki ptaków, a „szkodnik” jest leczony?
PS. Nie znam przypadku szkód poniesionych przez człowieka ze strony wściekłych lisów.
Tekst: Jan Bojsza – Konserwator Obrębu Ochronnego Basenu Górnego (BbPN)
Zdjęcia: Piotr Tałałaj (BbPN)
Osowiec-Twierdza 8, 19-110 Goniądz
tel. +48 857380620, 857383000
fax +48 857383021
e-mail: sekretariat@biebrza.org.pl